atlantis
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Zoja Sedlacek

Go down

Zoja Sedlacek Empty Zoja Sedlacek

Pisanie by Zoja Sedlacek Czw Sie 13, 2009 2:34 pm

Imię: Zoja
Nazwisko: Sedlacek
Klasa: V
Dom: Verty
Krew: czysta
Narodowość: Czeszka
Data narodzin: 21 października 1992
Miejsce zamieszkania: Brno, Czechy
Rodzina: Štěpánka Sedlacek (matka, lat trzydzieści – bo trup), Metoděj Sedlacek (ojciec, lat czterdzieści minus trochę), Milan Sedlacek (brat, lat piętnaście), Drozd (królik, lat pięć), Bohumil Sedlacek (brat ojca, lat pięćdziesiąt bez trochę, mieszka w Ameryce, do wzięcia!), Drahoslava Sedlacek (babcia, lat dużo), Milan Sedlacek (dziadek, lat jeszcze więcej) + rodzina insza a mniej istotna

Wygląd: Opis wyglądu Zojki należy rozpocząć od najbardziej charakterystycznego, bo jedynego niezmiennego elementu jej wizerunku – czerwonej kokardki. Taką to nasza mała Czeszka ma wiecznie zawiązaną na swojej główce. Wiecznie znaczy – wiecznie. Zdejmuje ją tylko w łazience, żeby się nie zamoczyła.
Zojka jest ładna. Tyle. Stanowi przykład pospolitej dziewczyny z pospolitą urodą. Ma długie, ciemne włosy (wiecznie poskręcane, poplątane i w ogóle po-), szparę między jedynkami i piegi. Nie nosi okularów, bo nie jest intelektualistką, nie czyta książek i nie siedziała nigdy przed komputerem. Jest niska, dużo się uśmiecha i ma lekko wyłupiaste oczy. Nic specjalnego, czyż nie?
Więc dlaczego wszyscy się z niej śmieją? Czyżby chodziło o jej pełne kolorów i dziwnych deseni stroje? Najwyraźniej. W końcu tylko ona chodziła po szkole przebrana za gigantyczną kanapkę, wiecznie ma na sobie dwa różne buty, nosi sukienki na spódnice i ogólnie – rzadko przypomina normalnego człowieka. Maluje się wszystkimi kolorami tęczy. Na runy zwyczajowo przychodzi w piżamie w biedronki. Nosi kalosze (w Kalifornii!). Koszmar.
Jakby tego było mało, Zojka zawsze jest upaprana gliną. ZAWSZE. Rzadziej farbami (przecież trzeba to gliniane pomalować, czyż nie?), ale nimi również. Typowa artystka.
Charakter: Ludzie z obsesjami są niebezpieczni nie tylko dla siebie, ale również dla swojego otoczenia. Czasem jednak niebezpieczeństwo to jest znikome, wręcz śmieszne – tak też jest z Zojką, nałogową wróżbitką.
Zojka żyje we własnym świecie. Dla niej z pewnością to dobrze. Nie zdaje sobie pewnie sprawy z tego, że jest obiektem drwin całej szkoły i zapewne nie uważa, że ciągłe podkradanie jej rzeczy i rozrzucanie ich po całej szkole jest aktem złośliwości. Zojka kocha ludzkość, a raczej – nie zauważa ludzkości. Ma swoje karty, ma Drozda i reszta nie jest dla niej ważna.
Jest pozytywnym pomyleńcem. Widzi stworki, których nie ma, nosi śmieszne rzeczy, czyta Foundling (amerykańska wersja Żonglera) do góry nogami i czasami rozmawia ze ścianami. To sprawia, że nie jest zbyt... wiarygodna. Oczywiście, wszystko, co mówi, jest dla niej prawdą, ale... Nie wszystkie prawdy są prawdziwe.
Jest infantylna. Naiwna. Uroczo dobra. Gdyby ktoś ją bliżej poznał, nie mógłby powiedzieć o niej złego słowa. Pomoże każdemu w potrzebie. Nastawi wróbelkowi złamane skrzydełko. Uwierzy we wszystko, co się jej powie. Nie ma w niej grama zawiści. Jest takim dużym, osiemnastoletnim dzieckiem – aż żal taką krzywdzić.
Często płacze. Wprawdzie Drozd pociesza ją, jak może, ale to nie wystarcza. Bardzo jest jej przykro, bo a. jej matka jest demonem, b. nawet babcia nie wierzy, że jej matka jest demonem. Dlatego też nie lubi wracać do domu i myśleć o domu, i rozmawiać o domu, i dlatego płacze długimi nocami.
Ma w sobie duszę artystki – kocha rzeźbić. Z gliny. Nie liczy, że zostanie sławna (chyba, że jako wróżbitka); robi to dla własnej przyjemności. Jest chyba najczęstszym gościem opuszczonych sypialni – często nawet tam śpi (w końcu w jej pokoju nikt jej nie lubi).
Kocha swojego braciszka i Drozda. Pociąg do płci przeciwnej nie został u niej stwierdzony. Ona chyba nawet nie wie, co to znaczy pocałować. Nie pije, nie pali, nie chodzi na imprezy; czasem pojawi się na balu, bo muzyka ją uspokaja.
Historia: Na Droździej nigdy nie działo się nic ciekawego.
Brno nie było nigdy najciekawszym miejscem na świecie. No, dobrze, może w historii zdarzały się momenty, w którym przybierało ono na wartości. Może i nadal stanowiło kulturalne centrum jeśli nie całych Czech, to przynajmniej południowych Moraw. Ale Ořešín był naprawdę nudną dzielnicą. A co dopiero Droździa (Drozdi)! Człowiek, który wychował się w takim miejscu, nie mógł wzbudzać niczyjego zainteresowania.
Prawda?
A guzik.
Zacznijmy od początku. Rodzina Sedlacków zamieszkiwała to miejsce od pokoleń. Ich dość stary i dość rozsypujący dom stał na skrzyżowaniu z ulicą Tihuvka chyba jeszcze w czasach, gdy ludzie mieszkali na drzewach, a nawet najmądrzejsze okazy nie słyszały jeszcze o kablówce... Albo może nie aż tak dawno? W każdym bądź razie, mieszkał tam ojciec Zojki, dziad Zojki, pradziad Zojki... i ogólnie wiele osób, z którymi Zojka była spokrewniona.
Ciekawsza część historii zaczyna się na poziomie Zojki dziadków. Milan Sedlacek bowiem nie dość, że był wysokiej klasy specjalistą w zakresie magii czyszczącej (pracuje do dziś przy konserwacji zamku Špilberk – naprawdę sądziliście, że robią to mugole?), to jeszcze w młodości przyjaźnił się z Milanem Kunderą. Do historii (oczywiście nieoficjalnej; sam Kundera do dziś zaprzecza!) przeszedł po tym, jak odbił mu dziewczynę, a swoją przyszłą żonę, Przesłodką Drahoslavę. Wtedy to zaczęły się też kłopoty. Bo jaki inteligentny człowiek bierze za żonę kobietę, której imię kojarzy się ze smokami...?
Milan Sedlacek nie grzeszył inteligencją.
W każdym bądź razie – Drahoslava była nietypowa, nawet jak na czarodziejkę. Wielu mówiło, że była nawiedzona. Jednak ta co rozsądniejsza część przyznawała po prostu, że była chora na umyśle. Czym się to objawiało? Zaczęło się spokojnie – zapominała różnych rzeczy, widziała skrzaty w ogródku, norma. Jednak teraz (gdy Zojka ma osiemnaście lat) babcia dobrnęła już do poziomu, w którym co jakiś czas wyskakuje z okna na parterze by sprawdzić, czy umie latać.
Z Drahoslavą był jeszcze jeden problem. Była wieszczką. Cholernie dobrą wieszczką. A to nie było zbyt bezpieczne w żadnym z totalitarnych systemów.
Te zdolności (na szczęście nie złośliwy charakterek i słabą psychikę, niestety nie oszałamiającą urodę) odziedziczył po niej Metoděj. Było to o tyle śmieszne, że nie wyglądał on na wróżbitę. Przypominał raczej wiecznego studenta politechniki. Niski, chudy, w okularach i koszuli w kratę (flanelowej), z nieodłącznym ołóweczkiem wetkniętym za ucho... Planował zostać konstruktorem magicznych mioteł, wylądował na Słowiańskim Uniwersytecie Magicznym dla Dorosłych w Bratysławie (wykładał nie kafelki a zaawansowaną transmutację). Nie nadawał się do przepowiadania końca świata. Nie znosił herbaty. I nigdy przenigdy nie kupiłby sobie kota, bo był uczulony (na koty).
Jeszcze w szkole (Słowiańska Szkoła Magiczna w Bratysławie) poznał on swoją żonę, Štěpánkę. Była o dwa lata młodsza i nosiła prześmieszne fartuszki w kwiatki. Tak się w niej zadurzył, że Zojka urodziła się jeszcze zanim jego ukochana skończyła szkołę. Wkrótce potem pobrali się, a Štěpánka do szkoły nie wróciła. Takie czasy. Z brzuchem nie przyjmujemy. Jako że trudno im było finansowo biedna Štěpa zatrudniła się jako pomoc domowa. Tak pracowałaby do dziś.
Mała Zojka dorastała wychowywana głównie przez babcię. Jak to się stało? Tata w pracy, mama w pracy, wujek w Ameryce, a dziadek... dziadek w sumie też w pracy (albo na piwie z kolegami). Nic więc dziwnego, że zapałała przy niej niezdrowymi skłonnościami. O ile jej ojciec był najpospolitszym człowiekiem na ziemi (naprawdę!), o tyle ona przejęła cały babciny potencjał, a, jak wiadomo, uczeń zawsze w końcu przerasta mistrza. Czym się to objawiało? Choćby tym, że biedna Zojka też wiecznie sprawdzała, czy potrafi latać, czego omal nie przepłaciła życiem, gdy spadła z dachu. Ale to długa historia.
Do dziewiątego roku życia, gdy miała pójść do szkoły do Bratysławy, wiodłaby żywot beztroski, gdyby nie to, że pokochała wróżenie.
Głównym obiektem jej obsesji był młodszy brat, Milan. Potrafiła całymi dniami chodzić za nim i przepowiadać mu przyszłość. Raz nawet jej się udało – powiedziała, że chłopak zje na śniadanie kanapkę z dżemem i tak się też stało. Przepowiednie kulinarne były Zojki majstersztykiem.
Pierwsze trzy lata w szkole w Bratysławie minęły jej słodko. Wprawdzie nie była najbardziej lubianą dziewczynką, a jej oceny dalekie były od oczekiwań rodziców, nic jednak nie wskazywało nadchodzącej katastrofy.
W pewne marcowe popołudnie czwartego roku nauki matka Zojki powiesiła się. Powodem była niespełniona miłość do Ernsta z pobliskiej księgarni. Choć samo to było tragedią dla całej rodziny, wydarzyło się coś gorszego.
Zojka oszalała.
Nie tak, jak jej babcia, o nie. Po prostu, gdy przyjechała do domu na pogrzeb oznajmiła, że mamusia wcale nie umarła, bo przecież widziała ją wczoraj w parku.
Wkrótce potem oznajmiła, że jej matka została demonem. W dzisiejszych czasach nawet czarodzieje nie wierzą w słowiańskie demony. Rodzina zaniepokoiła się. Uznano, że z Zojką jest naprawdę, naprawdę źle. W końcu – jeśli dziecko uważa, że jego matka jest latawicą, zmorą czy inną nocnicą, to nic dobrego, prawda? Postanowiono coś z tym fantem zrobić. I gdy długie rozmowy („kochanie, Twoja mama jest w niebie z aniołkami”) nie poskutkowały, sięgnięto po środki ostateczne.
Wuj Bohumil zapisał ją do Atlantis, małej kupiono Drozda i posłano w świat.

Przedmioty: runy, mugoloznastwo, numerologia, zaklęcia, transmutacja, fauna, astronomia, rosyjski, zajęcia teatralne
Zainteresowania: wróżby, wróżby i wróżby (wręcz wróżby silnia), zwierzaczki, glina
Inne: Zojka jest wróżbitką i, choć to w Atlantis nielegalne, wróży nałogowo. Czasem jej to wychodzi, czasem nie.
Głównym kompanem Zojki jest Drozd (cz. Drozd), jej królik. Należy on do przesłodkich króliczków barankowatych, a na jednym z opadających uszek ma czerwoną kokardkę (taką samą, jaką nosi Zojka). Drozd jest albinosem, więc ma białe futerko i czerwone oczka. Zojka się z nim nie rozstaje. Nawet śpią razem. Drozd jest jej największym przyjacielem i powiernikiem – a w zamian za to chce tylko, by drapano go pod bródką.
Zawsze ma przy sobie grzebień (nosi go w kieszeni fartuszkopodobnych sukienek bądź spodniopodobnych.. spodni), a jej celem życiowym jest wyważenie otwartych drzwi.
Jest całkiem niezła z transmutacji, świetna z run i numerologii, beznadziejna z rosyjskiego. Nie nadaje się na aktorkę.
Zoja Sedlacek
Zoja Sedlacek

Liczba postów : 159
Data przyłączenia się : 12/08/2009
Skąd : Brno, Czechy
Wiek : osiemnaście
Dom : Verty

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach