Devo Cane
Devo Cane
1) Podstawowe informacje
Dom: Blanckers
Krew: Czysta!
Narodowość: Amerykaniec z krwi i kości
Data narodzin: 13.06.1993
Miejsce zamieszkania: San Francisco
Rodzina: Rosalie Cane, urocza blondynka o długich nogach i długim nosie (próbowała poprawić, ale niestety, to przypadłość genetyczna, na którą nie da się nic poradzić) nie pracująca, za to mająca tuziny przyjaciółek, prawie na każdej ulicy i na każdy tydzień (niemal jak Paris Hilton). Wbrew pozorom całkiem inteligentna persona, lubiąca po prostu wygodę i szampańskie życie bez problemów, które daje jej mąż (czy raczej jego pełna kieszeń); rozpieszcza Deva i chce uchodzić za "nowoczesną matkę", co owocuje leciutkim uśmiechem, kiedy syn wyciąga papierosy i zapałki (arystokracja nie podpala zapalniczką). Pochodzi z arystokratycznej rodziny, w większości już wymarłej, ale wciąż wspominanej w niektórych kronikach (głównie tych majątkowych, naprawdę wspięli się wysoko). W gruncie rzeczy typowa, bogata Amerykanka, doskonale znająca się jedynie na sobie.
Następnie jest George Cane, nowobogacki, ponury mężczyzna, który liczyć umie jedynie na rachunkach, sport uznaje wyłącznie w wersji cyfrowej, a definicja miłości to dla niego pracoholizm. Niesamowity nudziarz, rozpoznawalny w towarzystwie tylko dzięki swojej żonie; bywa w domu na tyle rzadko, żeby nie pamiętać o żadnych przyziemnych sprawach, takich jak na przykład drobne naprawy czy remonty, wobec czego tym również zajmuje się Rosalie (z opłakanym skutkiem dla budynku, nie chcielibyście zobaczyć tak bladoróżowego salonu!). Mało da się o nim powiedzieć, posiada rodzeństwo w innych stanach ale raczej się nie odwiedzają, chyba, że w sądzie, przy okazji podziału majątku. No i jest przy tym naprawdę, naprawdę niski.
Na koniec warto też wspomnieć o Psie, małym, czarnym kundelku, który przypałętał się kiedyś i został. Mama była temu zdecydowanie przeciwna, ale już wtedy Devo doskonale wiedział, jak przekonać ją do swojej racji - Pies to była jego pierwsza wygrana bitwa, niemal historyczne zdarzenie. Dlatego nigdy nie zapomina go nakarmić.
2) Część opisowa
Wygląd: Przystojny facet, wysoki i umięśniony, trochę zarostu (bo to męskie), trochę uśmiechu (bo to słodko chłopięce), duże dłonie i ładnie zarysowane kości policzkowe, małe uszy i ciemna oprawa oczu, taki jest, że podoba się dziewczynom. Zwykle ubiera się w luźne, modne koszulki i ciemne dżinsy, dba o opaleniznę i idealną cerę, prawie jak dziewczynka. Metr osiemdziesiąt wzrostu, wagi wymieniać nie będziemy, bo nie przystoi, ładne obojczyki i wargi, takie wprost stworzone do całowania (znowu jak dla dziewczynki, ale uwierzcie mi, całość mimo wszystko przedstawiała się dość męsko). Numer buta czterdzieści trzy, i co jeszcze można napisać? Czasami wyglądający na niezbyt inteligentnego przez wydęcie warg i dziwny, specjalnie ćwiczowy przed lustrem wzrok, ale to tylko pozory. Zazwyczaj.
Charakter: Nie jest to na pewno kolejny amerykański naukowiec, nigdy nie wynajdzie cichych rzepów ani obieracza do cytryn, nie dostał by się na Harvard ani nawet do europejskiej podstawówki, ale też nie przesadzajmy - jakiś tam próg IQ pobiłby na pewno. Raczej nie należy do myślicieli, chyba, że intelekt i elokwencja miałyby zaimponować jakiejś pannie; żyje z dnia na dzień, mówi głośno, lubi otaczać się dużym gronem znajomych, najlepiej głupszych od niego, bo wtedy może zabłysnąć w towarzystwie. Jest raczej nielojalny, ale nie wynika to ze złośliwości a z tego, że zazwyczaj zapomina, kto jest jego przyjacielem w obecnym czasie i kogo powinien wspierać, nigdy nie pamięta o obowiązdkach i lubi się po prostu dobrze bawić, wyrósł w końcu w wielkim, pustym mieście. Jako uwodziciel potrafi być czarujący, ale kiedy już uda mu się zdobyć dziewczynę, nudzi mu się ona po krótkim czasie - trzeba naprawdę wiele, żeby imponować mu na okrągło. Mało ciekawy świata, wystarcza mu to, co ma pod ręką, nie przepada za długim szukaniem i dostawaniem się do czegoś - jeśli cel jest za daleko, bardzo duże szanse, że zrezygnuje z niego zupełnie. Uczy się średnio, ale za to w towarzystwie! Wśród Blanckersów (a co za tym idzie - wśród całej szkoły) jest znany i poważany, raczej nie ze względu na walory duchowe, a fizyczne. W końcu na coś musiał przydać się ten dziesięćioletni trening na siłowni, w koszykówkę i tenisa, nie?
Historia: Urodzony w rok po zawarciu związku małżeńskiego przez państwa Cane, od dziecka rozpieszczany przez mamusię i obojętny tatusiowi wyrósł na całkiem nie-porządnego chłopca, który lubił deptać sąsiadkom trawniki i biegać przed ich psami, żeby zobaczyć, jak próbują utrzymać je na smyczy. Wychował się w dużym domu umiejscowionym w bogatej dzielnicy, wobec czego zawsze przyjaźnił się tylko z dziećmi, które spokojnie mogłyby wykupić sobie jakąś firmę, a jako, że była to także miejscowość stricte magiczna - nie zadawał się z mugolami (ale nie czuje do nich żadnej niechęci, ot, po prostu małe, śmieszne ludziki, których można oszołomić, a będą myśleli, że przypadkiem zahaczyli głową o drzewo). Od wczesnego dzieciństwa trenował różne sporty, i była to właściwie jedyna pasja, jaką posiadał - nie interesowała go ani muzyka, ani kino, ani języki, ani podróże, ani żadne przedmioty ścisłe. Po pewnym czasie drugim zainteresowaniem, jakie go opętało, stały się kobiety - był przystojny i pewny siebie, co pomagało mu w zdobywaniu coraz to nowych dziewczyn, aż w końcu stał się w tej dziedzinie, można wręcz powiedzieć, mistrzem - przy pomocy wymyślnych bukietów i prezentów, ale także wrodzonego uroku osobistego. I kto powiedział, że głupi ludzie są nieszczęśliwi?
3)Pozostałe informacje
Przedmioty: Fauna, flora, historia magii USA, zaklęcia, transmutacja, eliksiry, astronomia, obrona przed czarną magią, zajęcia sportowe, język hiszpański, mugoloznawstwo
Zainteresowania: sport, podryw! (co nie znaczy, że jest romantykiem i wiersze pisze czy coś)
Inne: Nie jada ryb.
Dom: Blanckers
Krew: Czysta!
Narodowość: Amerykaniec z krwi i kości
Data narodzin: 13.06.1993
Miejsce zamieszkania: San Francisco
Rodzina: Rosalie Cane, urocza blondynka o długich nogach i długim nosie (próbowała poprawić, ale niestety, to przypadłość genetyczna, na którą nie da się nic poradzić) nie pracująca, za to mająca tuziny przyjaciółek, prawie na każdej ulicy i na każdy tydzień (niemal jak Paris Hilton). Wbrew pozorom całkiem inteligentna persona, lubiąca po prostu wygodę i szampańskie życie bez problemów, które daje jej mąż (czy raczej jego pełna kieszeń); rozpieszcza Deva i chce uchodzić za "nowoczesną matkę", co owocuje leciutkim uśmiechem, kiedy syn wyciąga papierosy i zapałki (arystokracja nie podpala zapalniczką). Pochodzi z arystokratycznej rodziny, w większości już wymarłej, ale wciąż wspominanej w niektórych kronikach (głównie tych majątkowych, naprawdę wspięli się wysoko). W gruncie rzeczy typowa, bogata Amerykanka, doskonale znająca się jedynie na sobie.
Następnie jest George Cane, nowobogacki, ponury mężczyzna, który liczyć umie jedynie na rachunkach, sport uznaje wyłącznie w wersji cyfrowej, a definicja miłości to dla niego pracoholizm. Niesamowity nudziarz, rozpoznawalny w towarzystwie tylko dzięki swojej żonie; bywa w domu na tyle rzadko, żeby nie pamiętać o żadnych przyziemnych sprawach, takich jak na przykład drobne naprawy czy remonty, wobec czego tym również zajmuje się Rosalie (z opłakanym skutkiem dla budynku, nie chcielibyście zobaczyć tak bladoróżowego salonu!). Mało da się o nim powiedzieć, posiada rodzeństwo w innych stanach ale raczej się nie odwiedzają, chyba, że w sądzie, przy okazji podziału majątku. No i jest przy tym naprawdę, naprawdę niski.
Na koniec warto też wspomnieć o Psie, małym, czarnym kundelku, który przypałętał się kiedyś i został. Mama była temu zdecydowanie przeciwna, ale już wtedy Devo doskonale wiedział, jak przekonać ją do swojej racji - Pies to była jego pierwsza wygrana bitwa, niemal historyczne zdarzenie. Dlatego nigdy nie zapomina go nakarmić.
2) Część opisowa
Wygląd: Przystojny facet, wysoki i umięśniony, trochę zarostu (bo to męskie), trochę uśmiechu (bo to słodko chłopięce), duże dłonie i ładnie zarysowane kości policzkowe, małe uszy i ciemna oprawa oczu, taki jest, że podoba się dziewczynom. Zwykle ubiera się w luźne, modne koszulki i ciemne dżinsy, dba o opaleniznę i idealną cerę, prawie jak dziewczynka. Metr osiemdziesiąt wzrostu, wagi wymieniać nie będziemy, bo nie przystoi, ładne obojczyki i wargi, takie wprost stworzone do całowania (znowu jak dla dziewczynki, ale uwierzcie mi, całość mimo wszystko przedstawiała się dość męsko). Numer buta czterdzieści trzy, i co jeszcze można napisać? Czasami wyglądający na niezbyt inteligentnego przez wydęcie warg i dziwny, specjalnie ćwiczowy przed lustrem wzrok, ale to tylko pozory. Zazwyczaj.
Charakter: Nie jest to na pewno kolejny amerykański naukowiec, nigdy nie wynajdzie cichych rzepów ani obieracza do cytryn, nie dostał by się na Harvard ani nawet do europejskiej podstawówki, ale też nie przesadzajmy - jakiś tam próg IQ pobiłby na pewno. Raczej nie należy do myślicieli, chyba, że intelekt i elokwencja miałyby zaimponować jakiejś pannie; żyje z dnia na dzień, mówi głośno, lubi otaczać się dużym gronem znajomych, najlepiej głupszych od niego, bo wtedy może zabłysnąć w towarzystwie. Jest raczej nielojalny, ale nie wynika to ze złośliwości a z tego, że zazwyczaj zapomina, kto jest jego przyjacielem w obecnym czasie i kogo powinien wspierać, nigdy nie pamięta o obowiązdkach i lubi się po prostu dobrze bawić, wyrósł w końcu w wielkim, pustym mieście. Jako uwodziciel potrafi być czarujący, ale kiedy już uda mu się zdobyć dziewczynę, nudzi mu się ona po krótkim czasie - trzeba naprawdę wiele, żeby imponować mu na okrągło. Mało ciekawy świata, wystarcza mu to, co ma pod ręką, nie przepada za długim szukaniem i dostawaniem się do czegoś - jeśli cel jest za daleko, bardzo duże szanse, że zrezygnuje z niego zupełnie. Uczy się średnio, ale za to w towarzystwie! Wśród Blanckersów (a co za tym idzie - wśród całej szkoły) jest znany i poważany, raczej nie ze względu na walory duchowe, a fizyczne. W końcu na coś musiał przydać się ten dziesięćioletni trening na siłowni, w koszykówkę i tenisa, nie?
Historia: Urodzony w rok po zawarciu związku małżeńskiego przez państwa Cane, od dziecka rozpieszczany przez mamusię i obojętny tatusiowi wyrósł na całkiem nie-porządnego chłopca, który lubił deptać sąsiadkom trawniki i biegać przed ich psami, żeby zobaczyć, jak próbują utrzymać je na smyczy. Wychował się w dużym domu umiejscowionym w bogatej dzielnicy, wobec czego zawsze przyjaźnił się tylko z dziećmi, które spokojnie mogłyby wykupić sobie jakąś firmę, a jako, że była to także miejscowość stricte magiczna - nie zadawał się z mugolami (ale nie czuje do nich żadnej niechęci, ot, po prostu małe, śmieszne ludziki, których można oszołomić, a będą myśleli, że przypadkiem zahaczyli głową o drzewo). Od wczesnego dzieciństwa trenował różne sporty, i była to właściwie jedyna pasja, jaką posiadał - nie interesowała go ani muzyka, ani kino, ani języki, ani podróże, ani żadne przedmioty ścisłe. Po pewnym czasie drugim zainteresowaniem, jakie go opętało, stały się kobiety - był przystojny i pewny siebie, co pomagało mu w zdobywaniu coraz to nowych dziewczyn, aż w końcu stał się w tej dziedzinie, można wręcz powiedzieć, mistrzem - przy pomocy wymyślnych bukietów i prezentów, ale także wrodzonego uroku osobistego. I kto powiedział, że głupi ludzie są nieszczęśliwi?
3)Pozostałe informacje
Przedmioty: Fauna, flora, historia magii USA, zaklęcia, transmutacja, eliksiry, astronomia, obrona przed czarną magią, zajęcia sportowe, język hiszpański, mugoloznawstwo
Zainteresowania: sport, podryw! (co nie znaczy, że jest romantykiem i wiersze pisze czy coś)
Inne: Nie jada ryb.
Devo Cane- Admin
- Liczba postów : 2
Data przyłączenia się : 11/05/2009
Skąd : San Francisco
Wiek : 17
Dom : Blanckers
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach